Nie wszystko złoto co się świeci

Na fali gorączki złota, a właściwie na zasadzie awersji do ryzyka czterokrotnie w grudniu podejmowałem temat złota. Głównie pisząc negatywnie o ewentualnych inwestycjach w złoto. Nie dalej jak wczoraj, wpadł do ręki, może nie najświeższy, aczkolwiek całkiem interesujący artykuł zamieszczony przez Forbes, wychwalający ten drogocenny kruszec. Przedstawione opinie ekspertów są jak najbardziej intratne. Specjaliści prześcigają się w pozytywnych wycenach, prognozy mówią o trzech tysiącach dolarów za uncję pod koniec 2012 roku i uwaga
pięciu tysiącach do końca 2015 roku. Zapowiada się wspaniała inwestycja, gdzie zwrot z zaangażowanego kapitału wyniesie ponad 100% w okresie trzech lat, tym samym rocznie można będzie wyciągnąć z takiej inwestycji - ponad 30%. Co najbardziej zwraca uwagę? Chęć wszelkiej maści specjalistów, firm operujących złotem do dzielenia się zyskiem. Czyżby panująca na rynkach zachłanność odeszła w niepamięć, a podmioty generujące grube miliony rozpoczęły nowy rozdział, czyli działalność non-profit? Na to pytanie, każdy odpowiedzieć musi sobie sam. Ze swej strony mogę dorzucić wykres. Wykres w horyzoncie długoterminowym.
Pozwoliłem sobie przekopiować linię trendu z lat 70 - tych, na aktualne notowania.  W obu przypadkach mamy do czynienia z bardzo podobnym kontem nachylenia linii a i długość trendów nie odbiega znacząco od siebie. Co było stymulatorem wzrostów w latach 70 - tych? Odejście od powiązania dolara ze złotem, a więc wzrosty łączyły się bezpośrednio z chęcią zabezpieczenia przed negatywnymi konsekwencjami wynikającymi z działań rządu. Dziś w obawie o system bankowy, zadłużenia państw powtórnie winduje się cenę złota. Czy słusznie? Czy jeśli wydarzy się katastrofa gospodarcza, złoto istotnie zabezpieczy aktywa? Na co wymienimy złoto? Zwróćmy uwagę, na końcówkę lat dziewięćdziesiątych mówiono wtedy o złocie, jako o przeżytku i paradoksalnie był to najlepszy czas na inwestycje (inwestycja wymaga spokoju - nie rozgłosu).

A Ty dlaczego inwestujesz w złoto?

Bardzo liczę na Wasze komentarze w celu przekazania: konstruktywnej krytyki i uwag do publikowanych wpisów, pomysłów na kolejne wpisy na blogu, propozycji współpracy, czy po prostu utwierdzenia mnie w przekonaniu, że warto prowadzić ten blog.
Zasady komentowania: rzeczowość, nawiązanie do tematu, brak wulgaryzmów. Komentarze nie spełniające tych warunków nie będą publikowane. Dozwolone jest linkowanie własnej domeny dowolną frazą.

11 ; Dodaj komentarz:

Anonimowy 31 stycznia 2012 10:26  

IMO wyczerpał się model wzrostu świata oparty o kredyt. Obecnie gospodarka światowa potrzebuje kilku lat zdrowej recesji, która doprowadziłaby do przewartościowania aktywów napompowanych przez 20 ostatnich lat.
Natomiast na przeszkodzie temu stoją politruki i wynajęte przez banksterów i politruków marionetki w bankach centralnych na całym świecie. Kilkuletnia recesja doprowadziłaby zapewne do upadku crony-capitalism-u, który obecnie króluje w atlantyckich gospodarkach i być może oligarchii, jaka panuje we wschodnich gospodarkach. Nie jest więc ten upadek niemal nikomu na rękę. Stymulowanie gospodarki za pomocą taniego kredytu nie jest już tak efektywne jak kiedyś. Zatem porcje drukowanych papierków są coraz większe. Biedniejące społeczeństwo nie może nadążyć ze wzrostem swoich wynagrodzeń za uciekającymi cenami dóbr wyrażonymi w papierkach, jakie otrzymują co miesiąc/tydzień. Ich siła nabywcza jest coraz mniejsza, co skutkuje kolejnymi falami dodruku, który ma podtrzymać wzrost.
Gdzie jest koniec? Moim zdaniem w STAGFLACJI.

Krzysztof 31 stycznia 2012 12:14  

Witam,
cenny wpis, chyba jak nigdy potrzeba szoku, obrana została droga do nikąd.
Swego czasu wspominałem już o braku efektu wynikającego z kredytu, dla odświeżenia:
http://risk-and-profit.blogspot.com/2011/12/co-robic-gdy-wala-sie-chmury.html

Jeśli rozwiązaniem ma być stagflacja, to wychodzenie na prostą zabierze bardzo dużo czasu (Japonia)

Zresztą w Japonii upatruję miejsca na przyszłe inwestycje, ale to już pomysł na inny wpis.

Wyrwigrosz 31 stycznia 2012 15:59  

Złoto w formie fizycznej należy traktować jako polisę na życie - wg mojej opinii. Co kupimy za złoto? Historia pokazywała że za złoto można było po prostu przeżyć(kupić jedzenie lub inne dobra), lub wykupić własne życie.

Na obecnych poziomach cen nie skusiłbym się na fizyczny metal w przypadku złota dla tego traktuje je czysto spekulacyjnie (srebro to inna historia).

Ps. chętnie poczytam o Japonii bowiem sam się jej przyglądam od dłuższego czasu :)

Krzysztof 31 stycznia 2012 16:39  

ale chyba nie sądzisz, że dobrniemy do momentu, gdzie fizyczne złoto będzie wymienialne na żywność, to już lepiej zainwestować w cebulę i wymienić na bułkę:) to oczywiście żart,
aczkolwiek trudno racjonalnie podejść do zakupu złota, zakładając wymianę na dobra pierwszej potrzeby, choć niewykluczone, że w czasie np globalnych niepokojów jest to możliwe.

Japonia to doskonały przykład, czegoś na czym "szmaty się wiesza" a to prawdopodobnie miejsce, gdzie zmieniają się trendy, a ewentualny zysk długoterminowo wyniesie 3 cyfry.

Anonimowy 31 stycznia 2012 16:41  

No i właśnie stagflacja jest IMO najprawdopodobniejszym scenariuszem, o ile ktoś się nie opamięta (np. Amerykanie nie wybiorą Rona Paula). Zauważ, że z początkami stagflacji mamy doczynienia już obecnie w krajach południa EU (ujemny wzrost, przy jeszcze umiarkowanej inflacji). Z kolei odpowiedzią na stagflację będzie od strony społeczeństwa Rewolucja. Zeby do tego nie dopuścić politruki wywołają wojnę. O ile nie będzie totalnej nuklearnej zagłady (bo wówczas nie ważne jak inwestujemy pieniądze), to ja chcę mieć w czasie stagflacji, rewolucji, wojny fizycznie obok papierków złoto i srebro. Nieważne czy mi się przyda, czy nie. Chcę je mieć :)

Wyrwigrosz 31 stycznia 2012 17:13  

Nie sądzę :), mówiąc o historii miałem na myśli sytuacje takie jak wojna, hiperinflacja, czyli sytuacje ostateczne. Nie inwestuje w złoto fizyczne - jeśli będzie taka potrzeba zainwestuje w konserwy :D

W kwestii Japonii całkowicie się zgadzam, więc z niecierpliwością będę czekał aż coś "wysmażysz" na ten temat.

Krzysztof 31 stycznia 2012 18:02  

Nie powiem - logiczne.
Natomiast trudno powiedzieć czy wojna, rewolucje na skale światową już dziś są w stanie realnie zagrozić porządkowi tego świata? Niepokoje nieustannie nam towarzyszą, wydaje się miliony dolarów na broń, właściwie jej testy w różnych zakątkach świata, pod przykrywką walki z terroryzmem na rzecz ludności cywilnej, lokalnej. Oczywiście jest szansa na konflikt światowy, jednak nalezy mieć na uwadze, iż większość wybiera inną drogę zarabiania, coraz to większych pieniędzy.

Krzysztof 31 stycznia 2012 20:22  

może już dziś, opublikowałem kiedyś dziwną tezę
http://risk-and-profit.blogspot.com/2012/01/hamburger-po-japonsku.html
zerknij na wykres, czekam na przebicie górnej linii kanału. Kiedy to nastąpi?
Obserwuję. Kolejną sprawą jest w co inwestować. Prawdę mówiąc muszę zgłębić temat.

Anonimowy 31 stycznia 2012 23:22  

Parę słów od informatyka naganiacza ;)
Spodziewam się w ciągu kilku najbliższych lat gwałtownych zdarzeń - wojna gospodarcza, hiperinflacja, panika. Tak wszyscy przywykliśmy do płacenia plastikiem, a gdyby tak banki na tydzień zamknęli to za co kupimy chleb? Trzeba mieć w domu zawsze trochę gotówki na czarną godzinę. Tak samo warto mieć trochę złota fizycznego na czarną godzinę. Warto mieć trochę złota spekulacyjnie, gdy tak ładnie wykres idzie do góry. Myślę, ze conajmniej przez dekadę albo dwie złoto będzie miało realną wartość. Nie spodziewam się, że będę zamieniać złoto na karabin, albo chleb, ale może np na działkę albo dom. Może. Myślę, że możemy mieć badzo dynamiczną końcówkę roku jeśli nie na świecie to przynajmniej w Polsce. Pozdrawiam.

Krzysztof 1 lutego 2012 09:37  

Rzeczowe i słuszne argumenty.
Wykres może i pchnie się w górę, natomiast na uwadze należy mieć:
wiek trendu
nachylenie trendu
ilość pieniędzy niezbędnych do potrzymania trendu
inne alternatywne inwestycje, z mniejszym prawdopodobieństwem zwrotu długoterminowego trendu.

Wszystko to składa się na ryzyko inwestycyjne, które moim zdaniem na chwilę obecną jest bardzo duże w odniesieniu do powyższego. Jednakże daleki jestem od tezy, że nie urośnie bardziej - jest szansa wzrostówi niewspółmiernie większa spadków.

Udanego dnia życzę:)

investorsi 1 lutego 2012 10:19  

złoto staje się "walutą" na której zaczyna się spekulować ,a to dobrze nie wróży , chociaż będzie ono zawsze miało swoją wartość jako dobro samo w sobie wartość wewnętrzna tego metalu szlachetnego może wynosić na chwilę obecną wg mnie ok 1300 -1400$ , natomiast nagonka na kupno daje jeden jasny i wyraźny sygnał , że czas na odpoczynek od złota

Prześlij komentarz

Skomentuj

Archiwum bloga


---------------------------------------
Wyświetlana zawartość witryny stanowi wyraz osobistych poglądów autora i w żadnym razie nie jest “rekomendacją” w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych lub ich emitentów (Dz.U. z 2005 r. nr 206, poz. 1715).