Nieruchomości gruntowe i złoto

Pomysł na dzisiejszy wpis delikatnie mówiąc, nie jest już świeży. W głowie powstał znaczny czas temu i trudno było ubrać go w słowa. Nawiasem mówiąc, firma produkująca czytniki myśli, przetwarzające całość na pożądaną przez nas kartkę, komputer zbiłaby majątek. Pomijając zadowolenie akcjonariatu. Póki co, magicznego urządzenia nie mam, więc trzeba pisać ręcznie. Nim jednak przejdę do sedna podzielę się pewnym wyznaniem i opowieścią. Tak więc, niewiele wiem o nieruchomościach gruntowych to primo, a chce o nich napisać licząc, że ostatnim zdobyte informacje i wykresy wystarczą (zresztą nie można wiedzieć wszystkiego, tylko ignoranci to potrafią). Natomiast historyjka jest mi bliższa. Jeszcze tylko wrzucę zdjęcie i opowiadam.

Dawno temu żyli dwaj rolnicy. Jan i Marcin. Pewnego dnia Jan odwiedziwszy Marcina będąc pod wielkim wrażeniem konia stanowiącego własność Marcina zaoferował za konia 5 zł. Na to Marcin mówi, że jest przywiązany do swego  konia i nie może go sprzedać. Jan podwoił więc stawkę i po krótkim namyśle Marcin się zgodził. Minął miesiąc.

Marcin złożył rewizytę Janowi, której celem było odkupienie konia. Tłumaczył, słuchaj strasznie tęsknie za moim koniem i chciałbym go odkupić. Jan odpowiada, że nie sprzeda. Kupił już nowe siodło i nowy wóz. Niepocieszony Marcin nie daje za wygraną, proponuje 20 zł za konia razem z siodłem i wozem. Jan zgadza się. Mijają kolejne miesiące a opisana wyżej sytuacja powtarza się. Dochodzi do kolejnych transakcji, dodatkowo rolnicy wspomagają się kredytem z uwagi na coraz to wyższą należność za konia. Cena konia osiąga astronomiczne jak na tamte czasy wysokość 1500zł. Całemu zajściu przygląda się pewien przedsiębiorca z miasta. Skalkulował całą sprawę pod względem opłacalności inwestycji i w nadziei na dalsze zyski, będącemu akurat w posiadaniu konia Janowi proponuje 3000zł. Przedsiębiorca staje się właścicielem konia. Gdy o całej sytuacji usłyszał Marcin, wpadł w szał argumentując krzykiem,  ten koń to było całe nasze życie...z czego teraz będziemy żyć! 
Wyjaśniając, rolnicy oraz zwabiony przyszłymi profitami przedsiębiorca w gruncie rzeczy szerzyli iluzję, kreując pieniądz handlowali ciągle tym samym koniem. Nie stworzyli, żadnego majątku, a tylko mnóstwo pieniędzy i każdy cieszył się tym dobrobytem. Finalnie to przedsiębiorca przepłacił, a bańka pękła.

Tutaj dochodzimy do sedna wpisu. Codziennie atakowani jesteśmy, nazwijmy to informacjami o bardzo wysokiej stopie zwrotu z  inwestycji danych aktywów za ostatnie dwa, trzy, pięć lat. Naszym zadaniem jest tylko i wyłącznie przyłączyć się do trendu i poczekać parę lat, aby rozkoszować się zyskami w przyszłości (widzisz konia?). Właśnie owa przyszłość, wcale nie jest taka pewna. Wprawdzie małym drukiem piszą coś o ryzyku, ale to tylko tak. Interes jest pewny a notkę o ryzyku wymusza ustawa.

Wspomniane w temacie inwestycje również mają być, żyłą złota w przyszłości. Dodatkowo nie wiążą się, jak akcje z dużym ryzykiem. Inwestycyjne pewniaki! Słyszę wypowiedz nieźle ubranego Pana. Inwestycje przynoszą średnio 20 % zysku rocznie. Inna rozmowa, reportera z ekspertem w dziedzinie nieruchomości gruntowych. Wystarczy zaangażować środki...popyt nie maleje..ryzyka brak..to nie akcje. Patrzę na notowania giełdowe, moje oczy ściąga piękna reklamówka funduszu inwestującego w złoto. Czytam artykuł, inna reklamówka atakuje mój wzrok, zmienia się tyko sprzedający. Włączam TV, mówią tylko złoto.

Postanowiłem  sprawdzić, czy aby wspomniane wyżej inwestycje nie są "koniem". Parę wykresów wyjaśniających wiele. 
Nieruchomości gruntowe.

Obrazek nie jest idealnie nowy, bo kończy się na 2010 roku, ale innego nie znalazłem. Jak piszą bardziej aktualnie na stronie ANR ceny wyhamowały (tu link). Co to zatem oznacza i co widzimy? Cena gruntów rosła od 20 lat. Widać też, że okres akumulacji trwał bardzo długo. W 2007 i 2008 roku miał miejsce wyścig kupujących. Moim zdaniem obecnie jesteśmy w fazie załamania trendu. Nieruchomości oczywiście nie będą spadać lawinowo, ale widać, że potencjał wzrostu mają już za sobą. Gdyby jednak miało być inaczej to co mogłoby być powodem. Dopłaty rzędu 1000 euro do hektara (aktualnie coś około 200 euro)? Szczerze wątpię, mając na względzie obecne problemy. Być może należy upchać towar? Nagonka trwa. 
Złoto
Wykres wiele wyjaśnia. Utrzymanie takiego nachylenia trendu nie jest możliwe w dłuższym okresie czasu. Moim zdaniem złoto swój marsz, a właściwie skok do góry zawdzięcza strachowi. Widać, że duże wzrosty zostały zapoczątkowane w 2008r, a więc w chwili gdy świat był pogrążony kryzysem w Stanach Zjednoczonych, a dalej w europie czemu zawdzięczamy nieprawdopodobny wzrost w 2011r. Strach ma wielkie oczy! Czy inwestycja w złoto, nawet w obliczu upadku euro zabezpieczy nam przyszłość:? Na chwilę obecną mamy podwójny szczyt i istotne dywergencje. W moim odczuciu nastąpi solidna przecena (rozmiarów nie prognozuję).


Podsumowując, nieuniknionym jest obcować z bańką pozornego bogactwa, ale czy warto w czymś takim partycypować? Łudzić się dużymi zyskami? W mojej opinii inwestycja potrzebuje spokoju. Dopiero na takim gruncie stopniowo dojrzewa, końcowo wydając solidny plon. Opisane przypadki cechują się wrzawą, a więc zdecydowanie ostrzegają (innych zachęcają) przed końcem trendu. Zadziwiającym jest, ile pokoleń uległo iluzji, od tulipanów przez dotcomy, aż po nieruchomości. Sztuczka z bańką nadal aktualna. Kończąc dopowiem, konia widać a czy znajdą się młodzi wykształceni przedsiębiorcy z dużych miast?:) Okaże się.

Zachęcam do wymiany poglądów

Krzysiek
RiskandProfit



Bardzo liczę na Wasze komentarze w celu przekazania: konstruktywnej krytyki i uwag do publikowanych wpisów, pomysłów na kolejne wpisy na blogu, propozycji współpracy, czy po prostu utwierdzenia mnie w przekonaniu, że warto prowadzić ten blog.
Zasady komentowania: rzeczowość, nawiązanie do tematu, brak wulgaryzmów. Komentarze nie spełniające tych warunków nie będą publikowane. Dozwolone jest linkowanie własnej domeny dowolną frazą.

6 ; Dodaj komentarz:

Anonimowy 18 grudnia 2011 08:12  

super komentarz, bańki są z chciwości, mocno umocowanej w naszej naturze postawie, dobrobyt rodzin , pokoleń bierze się z drobnych małych grosików, ale zaślepiony chciwością często o tym zapominam.

Wyrwigrosz 18 grudnia 2011 10:25  

Początkowo obstawiałem korektę na złocie na poziom ok 1500, a teraz no cóż podczas eskalacji problemu w 2008 mieliśmy przecenę na złocie ok 50% licząc od szczytu. Problem w obecnej sytuacji polega jednak na tym że unia się sypie, im silniejszy dolar tym słabsze złoto. Więc jeśli dojdzie do ostateczności rozpadu Unii to zakres przeceny na złocie może być znacznie większy niż ten z 2008.

Anonimowy 18 grudnia 2011 11:31  

Witam,
Napiszę tak: A jeśli Marcin i Jan zarabiając pierwotnie po 5zł miesięcznie handlowali koniem po 5zł, a następnie zarabiając 1500zł, handlują tym samym koniem po 1500zł, to już Ci się bardziej rachunek zgadza?
Jakie widzisz wyjścia z obecnej sytuacji? Są dwa:
1. Skurcz kredytowy - min. 10 letni, którego konsumpcyjne współczesne społeczeństwa nie wytrzymają (jest d***kracja, więc szybko zaczną wybierać różnych św.mikołajów, którzy im "dadzą")
2. Dodruk, dzięki któremu się z długów "wyinflacjonujemy".

Prawdę pisząc ja wierzę, że jedno i drugie rozwiązanie zakończy się tym drugim.

Krzysztof 18 grudnia 2011 11:50  

@anonimowy, dokładnie. Oszczędności, oszczędności i oszczędności i przemyślane inwestycje.
@Wyrwigrosz powiedz to ludziom:)usłyszysz to niemożliwe etc etc. Ciekawe poziomy podajesz.
@przemofree nikt nie mówił o wzroście wynagrodzeń. A u nas cóż, zarobki wzrosły 20 razy skoro ziemia tyle podrożała?
Najgorsze jest to, ze nie widzę rozwiązania. Wydaje się,że nikt nie widzi a politycy tylko gadają. Taka jest prawda. Najlepiej nie robić nic, nie majstrować, bo się ukręci pokrętło. Oczywistym jest, że będą różne pomysły. Możliwe, że dodrukują, potrzebna jest tylko większa ilość strachu. Jak w Stanach, wszystko odbyło się nocą w atmosferze spadających rynków. Jeśli czegoś nie zrobimy system się rozsypie, cały świat się zawali etc etc. Kolejna fala bessy przyśpieszy sielankowe decyzje polityków. Strach się bać.

Anonimowy 18 grudnia 2011 15:39  

U nas zarobki tyle nie wzrosły, ale nie raz SiP na przykład publikował wykresy cen złota do wzrostu bazy M2 na świecie (główni drukarze: Chiny i USA, ale też Japonia i UK). Więc ja póki co nie widzę bańki na złocie. Obecne spadki traktuję jako korektę przed kolejną potężną falą. Ponadto warto się zaznajomić z historią: skąd się wzięła cena 300$ i niżej. Otóż jest taka rodzina bankierów, którzy przez ostatnie dziesięciolecia pilnowali ceny złota, żeby ona specjalnie nie rosła: ROTSHILD. Jak dla mnie fair value uncji złota w 2001 roku to było jakieś 700$. Reszta to "trzymanie ceny". A z 700$ jakbyś ten wzrost przyłożył do wzrostu podaży pieniądza, to wygląda, że jeszcze mamy sporo miejsca. Przy drukowaniu mogę Cię zapewnić, szybko zobaczymy 2500$.

Krzysztof 18 grudnia 2011 17:34  

Być może jest miejsce, niekwestionuję. Natomiast wykres wygląda jak w przeddzień pęknięcia bańki. Ile to razy tłumaczono, ze jest miejsce. Nie trzeba daleko szukać. W Polsce w 2007 roku wszystkim mówiono, na mieszkaniu nigdy nie stracisz. O akcjach, mamy świetne wyniki jest miejsce na wzrosty. Podobnie o złocie piszą teraz.
Mało tego inwestycją w złoto było wejście na spadkach w 2008 roku (gdy byłą o nim cicho). Przecież wiadomym było, że kryzys się rozleje na resztę świata a złoto to doskonały środek tezauryzacji. Kolejna sprawa, kto przy zdrowych zmysłach po 300% wzrostach zaangażuje duża ilość kapitału w złoto. W moim odczuciu trwa sprzedaż dokonywana przez dużych graczy. Wskaźniki oparte na obrocie pokazują słabość rynku. Naprawdę widocznych jest wiele determinantów bańki. O Rotschieladach wiele się mówi, ile w tym prawdy, nie mnie oceniać.

Prześlij komentarz

Skomentuj